Stary budynek, wyróżniający się spośród szarych szeregów kamienic nieco ciemniejszą barwą liźniętych przez ogień cegieł i straszącymi z daleka pustymi oknami. Jest to miejsce zamieszkałe tylko i wyłącznie przez wiatr, zdziczałe miejskie koty oraz szczury. Co prawda niekiedy zdarzy się, iż jakiś przybłęda i pijak prześpi się w jego murach, lecz na stałe nikt tu nie zostaje. Szczególnie zimą, gdy śnieg i lodowate podmuchy hulają po zniszczonych korytarzach na wskroś budynku. Po pożarze, który strawił niemal doszczętnie tą kamienicę kilka lat temu nikt nie zainteresował się jej dalszym losem i odbudową. Ale też i cóż się dziwić... Ani prywatnego właściciela, ani urzędu dzielnicy nie stać na wyburzenie tego obiektu, co dopiero mówić o postawieniu na jego miejsce nowego. Tak więc niczym upiór kamienicy budynek ten stoi i popada w coraz to większą ruinę stanowiąc niekiedy plac niebezpiecznych zabaw dla tutejszych dzieci.