Nie jest to miejsce ani przyjemne, ani często odwiedzane chyba, że przez jakieś sekty pragnące odprawić magiczne rytuały na płycie kamiennej służącej za osłonę przed światem jakiegoś biedaka, któremu się zmarło czy to z choroby, zwykłego zabójstwa czy może samobójstwa. Nikt przecież nie odczuwa potrzeby by odbywać długie spacery między starymi, nadgryzionymi przez czas płytami nagrobków, do tego było wiele lepszych miejsc. Nowe groby niewiele lepiej się prezentują, mimo, że nikt ani nic jeszcze ich nie uszkodziło, a i bliscy czasem zadbają o porządek i wygląd pochówku swego zmarłego. Czasem nawet jakąś świecę zapalą, coś co migocze słabo wśród ponurej szarości zimnego kamienia, odbija się nikłym światłem od wypolerowanej płyty czy choćby kałuży, która powoli wsiąka w ziemię między kostką ułożoną w kręte alejki między zapomnianymi grobami. Całości dopełnią drzewa z powykręcanymi gałęziami, z dziwnymi wyżłobieniami, które obdarzeni bujną wyobraźnią opisaliby jako krzyk bądź strach zastygły na wiekowym konarze. Owe gałęzie chylą się nisko, byle bliżej mokrej i pełnej ciał ziemi jakby chciały oddać ostatni pokłon jej stałym mieszkańcom. W końcu i mała krypta, gdzieś przy nagim, zimnym, kamiennym murze się znajdzie. Póki jednak ktoś w nią nie zajrzy, nie zabłyśnie w niej nawet krzta światła, która mogłaby choć trochę ocieplić to ponure miejsce. Wszystkiego strzeże wysoki i wieczny mur, tak samo obdrapany jak niektóre z dawno zapomnianych, nawet kilkusetletnich nagrobków.