Widząc, że jego rozmówcy jakoś nie kwapią się do dalszej rozmowy - może zawstydzili się własną obecnością - zaczął szukać wymówki do wyjścia. Rozejrzał się wkoło, niby od niechcenia, wpatrując się w niebo i gwiżdżąc cichutko jakąś melodię, choć nie było to zbyt eleganckie, zwłaszcza w obecności damy. Wreszcie, po dłuższej chwili ciszy, zrobił zmartwioną minę i rozłożył ręce w przepraszającym geście:
- Wybaczą państwo - rzekł spokojnym, stonowanym głosem - Ale chyba czeka mnie jeszcze jedna ważna sprawa. Późno już, a moje interesy nie lubią zwłoki - Gabriel uśmiechnął się przepraszająco, spoglądając to na Leonarda, to na rudowłosą Nanę, po czym rzucił przelotne spojrzenie psom, które zapewne będą bardzo kontent, że wampir od nich odchodzi. Dlatego skłonił się kobiecie nisko, podał rękę w dżentelmeńskim geście koleżeństwa Leonardowi - choć by uniknąć niepotrzebnego dyskomfortu Leonarda, który mógł nie zauważyć w związku ze swoją chorobą tego gestu, ujął jego dłoń w obydwie swoje i lekko potrząsnął. Następnie odwrócił się i odszedł w swoją stronę, po raz kolejny walcząc z własną żądzą zatopienia się w szyi rudowłosej ślicznotki. Nie miał zamiaru jednak dalej ryzykować tego, że ujawni swą prawdziwą naturę przy ludziach, dlatego pospiesznym krokiem opuścił alejkę.
[z/t]