Już na wejściu w oczy rzuca się różnobarwność asortymentu oferowanego przez starego, bezzębnego kupca. Czarne, białe, zielone, pomarańczowe chusty wiszą przewieszone przez obręcz pod niskim, skośnym sufitem. Olejki (kup dwa, a trzeci dostaniesz za pół ceny) poustawiane są w niewielkie piramidki na dużym, starym, drewnianym stole. Obok nich leżą broszki, miedziane pierścienie o szklanych oczkach i flakoniki z aromatycznymi płynami o bliżej nieokreślonym zapachu, jak zapewnia kupiec, przywiezione z dalekich stron. W kącie poukładane w szeregu stoją na baczność parasole obszywane koronkami i koralikami. Rulony materiałów zalegają na półkach, wszystko utrzymywane raczej w krzykliwych barwach, oczywiście z dalekich stron. Jednakże kupiec nie potrafi powiedzieć jak bardzo dalekich ani jak mógłby nazwać owe plemię produkujące te cudowności...