Anglia podarowała światu koleje. Krótkie lokalne linie, zbudowane w okręgach węglowych, rozwinęły się w ogólnokrajową sieć, która objęła całą wyspę. Gościńce przestały być zasadniczymi arteriami komunikacyjnymi państwa. Znikły gospody pocztowe i pocztylioni, a wraz z nimi publiczne dyliżanse i wielkie karoce rodzinne, którymi podróżowały familie arystokratyczne. Na ulicach stołecznych panowały: wygodne „lando”, lekka „wiktoria”, elegancki „hansom-cab” (nazywany również „gondolą londyńską”), bezpretensjonalna dorożka czterokołowa i dwukółka. Na wsi wówczas powszechnie jeżdżono gigami, bryczkami, dwukółkami i powozikami zaprzężonymi w kuce. Pasażerska i towarowa komunikacja konna objęła funkcje pomocnicze w stosunku do kolei i prosperowała na tej podstawie. Nie wszędzie istniały koleje, a przecież trzeba było „dostać się na stację”, Mnożyły się boczne drogi, coraz lepsze i coraz ruchliwsze.
Spora część kolei była zaopatrzona w połączenia telegraficzne.
W ślad za szybkim rozwojem kolei na wyspie para zaczęła zastępować żagle, a żelazo – drewno w brytyjskiej flocie handlowej.
Natomiast wynalezienie „poczty jednopensowej” czyli znaczków pocztowych umożliwiło ludziom ubogim kontaktowanie się z bliskimi, którzy wyruszyli z domu na poszukiwanie pracy na wyspie lub też za morzem. Wcześniej przy odbiorze listów pobierano duże opłaty.