Jenny Evans
Profesja : Oprych Wiek postaci : 19 - 20
| Temat: Jenny Evans Pią 16 Kwi 2010, 21:49 | |
| Imię i nazwisko: Jenny Evans
Rasa: Faeria
Profesja: Oprych
Wiek: 19 – 20 lat
Lateralizacja: Praworęczna
Statystyki: Fizyczne Siła: * Zręczność: **** Szybkość: *** Wytrzymałość: * Społeczne Charyzma: *** Wygląd: *** Umysłowe Inteligencja: * Siła woli: **** Spostrzegawczość: ***
Umiejętności: kradzież, aktorstwo, pisanie i czytanie, broń improwizowana, skradanie się
Wady: słaba głowa, dwie lewe ręce, uczulenie na proch strzelniczy
Zalety: wzbudzanie zaufania, refleks, medium
Ekwipunek: zdobione, nieduże lusterko z grawerowaną różą ; sztylet ; dwie długie metalowe spinki do włosów ; flakonik perfum o zapachu róży i fiołków ; puderniczka ; okulary ; notatnik i ołówek ; towarzyszy jej zawsze kotka Lilly ; sakiewka z pieniędzmi (17 szylingów i 5 pensów) ; dwa flakoniki substancji usypiającej i jedna słabej trucizny
Wygląd: Jenny jest ładną dziewczyną, jednak niezbyt wyróżniającą się z tłumu innych dziewcząt, czy pań. Wzbudza jednak zaufanie, a nawet może spodobać się kliku panom – przecież o to chodzi w jej pracy. Ma długie jasnobrązowe włosy, które zazwyczaj nosi spięte dwoma długimi, metalowymi spinkami. Jest dosyć wysoka – mierzy około metra i sześćdziesiąt osiem centymetrów. Jest zgrabna, jednak nie posiada bardzo dużych walorów kobiecych, jednak nie można stwierdzić, że na tle innych wypada źle. Cera delikatnie brzoskwiniowa, podkreśla delikatne rysy twarzy i duże ciemnobrązowe oczy. Usta pełne, pasujące do podbródka, ukryte pod nimi równe zęby, czasami błysną w ładnym, niewinnym uśmiechu. Nosi długą, czarną suknię, jednak bez falbanek i koronek – prosta, z kilkoma zdobieniami w formie białego haftu, który przedstawia kwiaty róż. Sukienka przepasana jest delikatną wstążką, która lekko opada do kolan, całość okala płaszcz, czarny i długi z wieloma kieszonkami. Ten bardziej wystawny strój ukrywana ten, w którym często przychodzi jej pracować – para ciemnych spodni, i cienka koszula z kamizelką. Do tego dochodzi para skórzanych rękawiczek, wyższe buty i skromny, pasujący do reszty kapelusz, także z różanym motywem. Zdarzają się dni, w których na jej nosie lądują skromne i okrągłe okulary, w których wygląda całkiem inaczej, niż na co dzień.
Charakter: Jenny jest złodziejką i aktorką, więc trudno sprecyzować jej charakter. Nie działa spontanicznie, bo wie czym to może grozić, lubi kiedy ma wszystko uporządkowane i pod stałą kontrolą. Bywa czasami zbyt odważna w stosunku do postawionych sobie celu, owszem zna swoje możliwości, jednak lubi wyzwania, nowości i urozmaicenia. Nie traktuje poważnie wartości rodzinnych i religijnych, żyje, tak jak jej się podoba – czasami na uboczu, a i zdarza się być w centrum zainteresowania. Nie jest jednak rozpoznawaną osobą, ba! To dobrze, bo rzeczywiście zdarza się, że skojarzy ją kelnerka – ale to normalne, gorzej, kiedy będą to zwykli przechodnie. Nie jest zwykłą złodziejką, lecz taką, która dobiera się do skarbów krok po kroku. Czasami uwodząc i zwodząc, innym razem podsłuchując i roznosząc plotki. To zależy od sytuacji, w której musi okazać się elastyczna i zawsze gotowa – głównie psychicznie. Lubi tłum i towarzystwo, w którym idzie się wtopić, jednak pozostawić po sobie nutkę tajemnicy i intrygi, tak, rzeczywiście można ją nazwać skromną kokietką.
Historia: Matka była krawcową, która pochowała swojego męża bardzo wcześnie, bo dwa lata po ślubie. Sama mając małe zarobki, które musiały wystarczyć na siebie i małą, czteromiesięczną córeczkę, zdecydowanie nie wystarczały. O jakimkolwiek innym zarobku nie było mowy - młoda matka znała się tylko na krawiectwie. Zmuszona więc "walczyć" o własny byt, bez większych skrupułów oddała dziecko do sierocińca, kiedy dopiero otrzymała imię Jenny. Nazwisko odziedziczyła po matce, po której ślad wszelki zaginął, zresztą po co komu taka matka. W sierocińcu nie było najlepiej, a planowano jego zamknięcie, które jednak się przedłużało. Nikt jednak nie zainteresował się zamkniętą w sobie Jenny, której dziwnie z oczu patrzyło, więc po siedmiu latach, postanowiło zwyczajnie zwiać z tego nawiedzonego miejsca, i chyba wtedy zaraziła się wolnością, strasznym życiem ulicy. Unikała bardziej ruchliwych dzielnic, gdzie ktoś by się mógł nią zainteresować, znalazła kilku kolegów, którzy byli podobni do niej - zostali porzuceni, oddani, a potem uciekli, by doznać tego lepszego życia. Czy aby na pewno lepszego ? Można by rzec, że przybyła ona znikąd. Pojawiła się jak ulewa, która przyniosła coś nowego, jednak mało rozpoznawalnego. Ona sama nie pamięta nic z okresu, kiedy była dzieckiem, nieliczni tylko powiedzą, że chadzała uliczkami mała dziewczynka, która nie bała się ciemności i żebraków, oraz innych podejrzanych typów. Trochę sama pożebrała, dostała coś od starszych, bardziej zamożnych ludzi, nie było łatwo, a żyć było trzeba jednak ta mała dziewczynka miała szczęście, czy też mniejsze nieszczęście. Przygarnęła ją szajka opryszków, którzy grasowali tu i ówdzie po dzielnicach Londynu, kradli co cenniejsze lub ładniej wyglądające, sprzedawali na czarnym rynku i z tego żyli. Po co im taka mała, zbędna dziewczynka zapytacie. Z początku służyła jako obiekt, na którym skupiano uwagę ofiary, która nie zdając sobie sprawy z tego, co się dzieje za jej plecami, spokojnie rozmawiała z małą dziewczynką o dużych brązowych oczach. Później, kiedy zaczęła podrastać, wychowując się nadal wśród ubóstwa i nędzy złodziei, odkryła, że potrafi więcej niż zwykli ludzie. Od czasu, do czasu (nie z własnej woli oczywiście), zaczęły się z nią dziać dziwne rzeczy – towarzysze mówili jej, że barwa jej oczu zmienia się, że twarz zaostrza rysy, a czasami widać wokół niej poświatę. Wtedy doznała olśnienia, a raczej przebłysku, który ukazywał ją jako Fearię, wtedy nie wiedziała jak to nazywać, jednak podświadomość cały czas pchała ją w odpowiednim kierunku, który ukazywał coraz to nowsze zdolności iluzjonistyczne. Dojrzała szybciej, niż inne młode „damy”. Miała wybór, który dotyczył jej przyszłej kariery – mogła zostać zwykła dziwką, lub nadal pracować w swoim fachu. Oczywiście wybrała tą drugą opcję - nadal kradła. Z początku, kiedy została sama, bez swojej bandy, która uciekła po kilku nieudanych akcjach, miała pewne trudności. Nie wiedziała, czy zrobić to tak, czy inaczej, nie wiedziała także czy akurat teraz nie wpadnie w ręce organów prawa. Nie była nigdy zbyt inteligentną osobą, jednak znała swoją wartość i nadal chciała żyć, bezgranicznie chciała ciągnąć ten spektakl, który coraz bardziej jej się podobał. Kiedy dostatecznie opanowała swoje zdolności oszukiwania zmysłów, zaczęła je wykorzystywać w szulerstwie i kradzieżach. Zmieniała wygląd niedużych przedmiotów, detale ubrań, czy wreszcie modyfikowała swój wygląd. Zdarzało się, że oszukiwała w kartach, czy kościach. Polubiła być wolnym strzelcem, polubiła ulice Londynu, które stały się jej domem. Napotkała na swojej prywatnej drodze przyjaciela, który jakoś szybko trafił do jej listy zaufania. Marcus Brown, stary mężczyzna, który jednak jest specjalistą w wytwarzaniu wszelkich trucizn, mieszka on w Greenwich, gdzie nie ma towarzystwa, jednak kilka lat temu, całkowicie przypadkiem spotkał złodziejkę Jenny, która w oczach miłego staruszka zobaczyła taką samą chęć życia i taką samą samotność. Wpada do swojego przyjaciela po kilka fiolek trucizn, czy usypiaczy, ale przychodzi do Marcusa głównie dla rozmowy, której może niedługo zabraknąć i którą ciężej nawiązać z innymi. Należy też pamiętać o towarzyszce, co z tego, że jest ona kotem. Czarna jak węgiel Lilly, jest bystrym, ale i wrednym zwierzęciem, z którym Jenny często rozmawia, czy raczej prowadzi monolog. Kotka przybłąkała się i chodziła przez kilka dni w krok, w krok za Jenny, która w końcu przygarnęła to sympatyczne stworzenie, z którym teraz chadza praktyczne wszędzie. Jenny mieszka, a raczej sypia w małym i zniszczonym mieszkanku, które wynajmuje od starszej kobiety, która rzadko zagląda do tych ponurych zakamarków miasta. Opłata wynosi 4 szylingi, i nie ma co się dziwić, jedna nieduża szafka, mała kuchnia z prowizorycznym i starym piecykiem, który idealnie spełnia swoją rolę. Jednym wygodnym i najmniej zniszczonym meblem jest łóżko, które jednak uwielbia skrzypieć. Do mieszkania zagląda na tyle, ile to jest potrzebne – a więc, żeby się wyspać, albo na jakiś czas się zaszyć. W mieszkaniu panuje porządek, który jako tako niweluje niemiłe wrażenie zniszczonych ścian i sufitu. O dziwo, Jenny lubi ten mały kąt, który może niektórych przerazić. W mieszkaniu znajduje się także miejsce dla kotki, która i tak omija je i ląduje zazwyczaj w łóżku, bowiem przeszkadza jej spanie przy dużym oknie, ze skrzypiącą, lekko oderwaną okiennicą, jednak wygodne jest to, że mieszkanie znajduje się na parterze i posiada dwa wyjścia – drzwi i okno, oczywiście nie ma to jak szybka ucieczka.
Należy także napomknąć o zdolności, jaka ujawniła się całkiem niedawno – mianowicie umiejętność porozumiewania się z duchami. Często kontaktują się z nią dwa duchy – mała dziewczynka Amelia, która uwielbia śpiewać, dziwne i mroczne piosenki, oraz Noa, najprawdopodobniej mulat, który lubi gawędzić, dawniej był złodziejem i lubił grywać w karty. Dokuczliwe bywa dla niej uczulenie na proch strzelnicy, który w kontakcie ze skórą, daje jeden murowany efekt – wysypkę, która potwornie swędzi, przemywanie zimną wodą, jest tylko sposobem łagodzenia tego nieprzyjemnego zjawiska. Nie jest też żadną konstruktorką, wychodzi jej to po prostu marnie, podobnie z alkoholem, do którego dawniej miała słabość, jednak zważając na swoją słabą głowę, postanowiła zrezygnować z jakichkolwiek ilości alkoholu.
Ostatnio zmieniony przez Jenny Evans dnia Wto 20 Kwi 2010, 20:27, w całości zmieniany 1 raz | |
|
Jenny Evans
Profesja : Oprych Wiek postaci : 19 - 20
| Temat: Re: Jenny Evans Pon 19 Kwi 2010, 21:14 | |
| Oczywiście, że można uchylić rąbka tajemnicy.
Matka była krawcową, która pochowała swojego męża bardzo wcześnie, bo dwa lata po ślubie. Sama mając małe zarobki, które musiały wystarczyć na siebie i małą, czteromiesięczną córeczkę, zdecydowanie nie wystarczały. O jakimkolwiek innym zarobku nie było mowy - młoda matka znała się tylko na krawiectwie. Zmuszona więc "walczyć" o własny byt, bez większych skrupułów oddała dziecko do sierocińca, kiedy dopiero otrzymała imię Jenny. Nazwisko odziedziczyła po matce, po której ślad wszelki zaginął, zresztą po co komu taka matka. W sierocińcu nie było najlepiej, a planowano jego zamknięcie, które jednak się przedłużało. Nikt jednak nie zainteresował się zamkniętą w sobie Jenny, której dziwnie z oczu patrzyło, więc po siedmiu latach, postanowiło zwyczajnie zwiać z tego nawiedzonego miejsca, i chyba wtedy zaraziła się wolnością, strasznym życiem ulicy. Unikała bardziej ruchliwych dzielnic, gdzie ktoś by się mógł nią zainteresować, znalazła kilku kolegów, którzy byli podobni do niej - zostali porzuceni, oddani, a potem uciekli, by doznać tego lepszego życia. Czy aby na pewno lepszego ? | |
|