Imię i nazwisko: Victorie Devitt
Rasa: Człowiek
Profesja: Artystka
Wiek: Nieznany, prawdopodobnie 16-17 lat
Lateralizacja: Praworęczna
Statystyki:
Fizyczne
Siła: *
Zręczność: ***
Szybkość: ***
Wytrzymałość: *
Społeczne
Charyzma: ****
Wygląd: ****
Umysłowe
Inteligencja: ***
Siła woli: *
Spostrzegawczość: ***
Umiejętności: aktorstwo, taniec, akrobatyka, jazda konna, kradzież
Wady: podatność na trucizny, słaba głowa, alergia (czekolada)
Zalety: refleks, słowiczy głos, mistrzostwo w akrobacji
Ekwipunek: nóż, talia kart, niewielka kwota pieniędzy
Wygląd:
Drobną, wciąż nieco dziecinną twarzyczkę Victorie okala burza lśniących włosów, które nerwowo odgarnia, kiedy drażnią oczy lub przylgną do jasnych, różowych ust. Ciemne łuki brwi kontrastują z jasną cerą, uwydatniając czujne spojrzenie, iskrzące zza gęstej oprawy rzęs. Mały, lekko zadarty nosek przydaje jej prezencji animuszu.
Niepozorna, szczupła sylwetka pozbawiona jest jeszcze znaczących kobiecych atutów - słabo zarysowany biust i wąska talia sprawia, że ludzie uważają ją za młodszą, niż jest w rzeczywistości i traktują ją jak bardzo naiwnego podlotka. W utrzymaniu wysportowanej sylwetki pomaga jej alergia na czekoladę. Dziewczę jest obeznane ze sztuką makijażu, którym czasem próbuje dodać sobie lat. Ubiera się prosto i skromnie, chociaż stara się uzupełniać ubiór ciekawym dodatkiem, takim jak kapelusz czy broszka, podebrane z garderoby trupy artystycznej. Zwykle jest to prosta, ciemnoniebieska suknia zapinana pod szyję, bez bufek, trenów i koronek, za to z białym kołnierzem i lśniącymi, czarnymi guzikami. Rąbek sukni obszyty jest paem granatowej materii, podobnie jak końce rękawów. Podczas pokazów woltyżerki i huśtania na trapezie nosi błyszczące, kolorowe stroje, by przyciągnąć uwagę widzów.
Charakter:
Chociaż na pierwszy rzut oka wydaje się niepozorna i spokojna, Victorie nadrabia niski wzrost śmiałością i zadziornością. Niewiele osób potrafi ją przegadać podczas kłótni, co jest zasługą ciętego języka, poczucia humoru i trafnych ripost. Często przez to, że zapomina ugryźć się w język, pakuje się w kłopoty. Na szczęście potrafi całkiem szybko uciekać i szybko orientować się w sytuacji, a nawet wykpić za pomocą paru zgrabnych kłamstw. Trzyma się pewnych zasad, mimo kiepskiego statusu majątkowego próbuje zachować godność i żyć na jako takim poziomie, mając nadzieję na poprawę sytuacji. Mimo tego drobne oszustwa i kradzieże są jej chlebem powszednim - twierdzi, że skoro ktoś dał się wykiwać i obrabować, to widocznie nie potrzebował ukradzionych pieniędzy. Czasami zbyt bardzo folguje swoim zachciankom, przez co nie raz bywa kompletnie spłukana i otoczona przez urażonych ludzi. Oprócz tego cechuje ją spontaniczność i umiejętność szybkiego podejmowania decyzji. Żyjąc w miejscach, gdzie głód i bieda jest zjawiskiem powszechnym, stała się odrobinę wyrachowana. Chociaż jej sytuacja uległa i tak znaczącej poprawie, w porównaniu z najcięższymi okresami jej życia, ciągle nie może całkowicie pozbyć się nawyku gromadzenia wszystkiego dla siebie. Czasami pada ofiarą swojej własnej ambicji.
Historia:
To, co najbardziej wpisało się w pamięć Victorie, to przytułek w ubogiej dzielnicy Southampton, chociaż wolałaby o nim zapomnieć. Nocami ciągle nawiedzają ją koszmary, niosące echo przeraźliwej samotności, niemal zwierzęcej rywalizacji o każdy pens czy jedzenie, brudu, chorób, śmierci, zimna i przepełnionych pokoi. Udało się jej przetrwać i więcej nie chce do tego wracać – nigdy nawet nie zastanawiała się, dlaczego tam trafiła i kim byli jej rodzice.
Przytułek zamknięto i sieroty trafiły na błotniste ulice Southampton zdane wyłącznie na siebie. Na szczęście zima już ustępowała, a w mieście było wiele dobrych kryjówek. Victorie udawało się przetrwać dzięki żebraniu i drobnej kradzieży, czego uczyła się odkąd zaczęła chodzić. Łutem szczęścia uchodziła pościgom i łapankom, organizowanym przez manufaktury czy fabryki. Dzięki wsparciu gangu sierot miała gdzie spać. Odpłacała się częścią wyżebranych i skradzionych pieniędzy, stanowiących wspólną kasę grupy. Wzajemnie uczyli się nowych sztuczek, wykrętów, labiryntu ulic i grania na współczuciu bogatych. Był to czas, w którym głód, bieda i wszechobecny brud nie były problemem, gdzie nie liczyło się nic, prócz dobrej zabawy i beztroskiego hasania na ruinach średniowiecznego muru w Southampton.
Ostatni jarmark przed zimą, w kilka miesięcy po zamknięciu przytułku, sprowadził do miasta Cyganów. Victorie tak długo przebywała w ich towarzystwie, że zapomnieli, iż nie jest ich i zaczęli traktować jak Cygankę. Po kilku dniach wyruszyła z nimi w drogę, a oni nauczyli ją gry w karty, tańca i śpiewu. Nie przeszkadzało jej kołysanie wozu i ciągłe kłótnie dopóki miała co jeść i było jej ciepło. W krew wdały jej się wszelakie przekleństwa, które tak hojnie pobrzmiewały dookoła, ilekroć zabrakło pieniędzy, okulał koń czy zepsuło się koło wozu. Także ich zwyczajem nosiła wszystkie błyskotki przy sobie, piła, na ile pozwalała jej słaba głowa, zabierała ile była w stanie dla siebie. Zwiedziła z nimi znaczną część Anglii, żyjąc na granicy nędzy.
Cyganom źle się powodziło – w taborach było za dużo gąb do wykarmienia. Na jednym z jarmarków sprzedali garstkę swoich dzieci, w śród nich obcą dziewczynę, do trupy artystycznej Maestra Johna Woodsa. To on wytrenował ją na gwiazdę woltyżerki i wypromował ją pod pseudonimem Victorie Devitt (na cześć miłościwej królowej), którego zaczęła używać jako prawdziwego imienia. Sprowadził też zza granicy mistrza linoskoczka i specjalistę od cyrkowych trapezów. Inwestycja zwróciła się po kilku miesiącach intensywnej pracy. Właściciel był jednak ciągle nastawiony na zysk, nie liczył się ze stanem zdrowia swoich pracowników. Nie do końca zaleczone złamania dały się Victorie mocno we znaki. Podczas ostatniego wielkiego pokazu w sezonie Victorie oddała właścicielowi kwotę, za jaką ją kupił, zebrała swoje niewielkie oszczędności i ruszyła do najbliższego wielkiego miasta – Londynu, gdzie podobno zbudowano pierwszy w Anglii budynek, w którym przez cały rok odbywają się pokazy akrobatyki i woltyżerki – cyrk.
Od niedawna pracuje dla miejscowej trupy artystycznej. Skromne oszczędności wydała na medyka i na lśniące, obcisłe stroje do woltyżerki. Nie jest łatwo, ale Victorie nie nawykła narzekać. Póki co, daje sobie radę.